piątek, 1 sierpnia 2014

Każdy koniec to nowy początek?

Czasem jest źle, bardzo źle...dochodzisz do wniosku, że pomimo wszystkiego chcesz być szczęśliwy i zaczynasz to robić, a wtedy życie znów daje ci jebanego kopa w tyłek i zaczyna sprawdzać twoją cierpliwość, tak właśnie pisze się ostatnio mój scenariusz. Od kilku dni, jedna wielka cisza, ignorancja z jego strony, to skoro on ma wyjebane to ja  jeszcze bardziej mam wyjebane na niego, ale niestety nawet kiedy próbuję w sobie stłamsić to wszystko wraca wieczorem...każda spędzona chwila, rozmowa, spojrzenie, żart...potrójna siła. Z jednej strony ten cały dystans i izolacja od całej ekipy ma być dowodem na to, iż nie jest to tylko robione względem mnie, ale ja mam całkiem inne wrażenie. Gościu dowiedziałeś się tylko, że jestem w Tobie zakochana, to jest jakiś news? Nawet o tym nie gadaliśmy, a Ty ponoć sam się domyśliłeś. Ostatnio na ognisku totalna wyjeba, niby przy wszystkim rozmawia ze mną normalnie, ale ja czuje, ja wiem że wszystko i tak się rozsypało. Jeżeli teraz na ulicy chociaż powiemy sobie "Cześć" to będzie dobrze, jeśli porozmawiamy o czymś ogólnie uznam to za sukces. Ale to tak potwornie boli, cierpię...przez co? Prawdopodobnie przez pojebanych ludzi i plotki. Wczoraj jak nigdy od hen czasu rozmawiałam z koleżanką, która powiedziała że jej chłopak, a mój kolega, powiedział JEMU, że on mi robi nadzieję, co to za brednie? Może to jest cały problem, że on nabrał dystansu z tego właśnie powodu? Chciałabym pogadać, wyjaśnić całą sytuację, na czym stoimy oboje, sama się przyznać i powiedzieć co czuje, ale znów brakuje mi chujowej odwagi. Brakuje mi jego jako osoby, ale nie chce nic...chcę jego szczęścia, chce byśmy czasem wyskoczyli na piwo, jak starzy, dobrzy kumple. Ja pocierpię, przejdzie mi i będzie ok...ale to trudne skoro będę cierpiała bardziej, widząc że osoba którą.... nigdy nie będzie moja, ale czym się strułeś tym się lecz jak to się mówi. Ale jest druga strona medalu...mam zachować dla siebie tego czego się dowiedziałam, ok zawsze w rozmowie mogę to pominąć i ogólnie zapytać czemu mnie unika, czemu się tak zachowuje, gdzie się podziały stare, fajne czasy. I znów ale...skoro on ma mnie gdzieś, to może ja też powinnam sobie odpuścić i mieć to w tyłku? Jeśliby mu zależało... zachowywał by się inaczej, walczę z wiatrakami? A może sam też tak zwleka jak ja? Nie-nawidzę tej całej niepewności, nie wiem co mam robić. Chcę napisać, ale to mam sens? Jak dojdzie do rozmowy to co mu powiem? Może powinnam pokazać, że nie jestem w stanie o nim myśleć, ale oszukiwać samą siebie? POMOCY.
To czekanie jest żałosne. Chyba pozostaje mi jedno, iść zapomnieć (czyt. najebać się albo zjarać), tak uciekam przed problemami, mam dosyć chaosu w głowie.





11 komentarzy:

  1. Najebać? Zajarać? Serio, są lepsze sposoby na rozwiązywanie problemów..

    OdpowiedzUsuń
  2. Mała, ucieczka to nie rozwiązanie, kto jak kto, ale Ty to wiesz, jesteś wojowniczką i nie piernicz głupot, że napić się, "napalić" i super zapomnisz, nic nie zapomnisz, a tylko rozwalisz sobie organizm. Jesteś mądra więc wiesz walka i działanie a skutek będzie. I żadnych mi więcej takich pierdoletów"najebać,zajarać" to dla malutkich ludzików, nie dla takich Tytanów jak my, trzymaj się Mała i walcz o siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja ty weź się w garść <3. Będzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana... najebać i zjarać to nic nie da, tylko wywoła nowe problemy. Słuchaj starszych koleżanek.

    Weź los w swoje ręce, nakrzycz na niego i wydrzyj się, że bije się jak ciota. Potem zakasaj rękawy zrób listę, tego, co da Ci szczęścia i to rób!

    weronikarudnicka.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana, ty nawet tak nie mów, to nie są sposoby! Już wszystko lepsze, naprawdę, tyle sposobów jest: sport, idź się wykrzyczeć do lasu, cokolwiek.
    Rób to, co uważasz za słuszne, nie myśl o konsekwencjach, tylko przez chwilę pomyśl, czego chce twoje serce. Zapisz to na kartce. I dopiero teraz zacznij się zastanawiać, co ci to da.
    Ja ci mówię: pogadaj z nim. Nie zostawiaj tego, bo będzie cię dręczyć "mogłam jednak z nim pogadać" - a wierz mi, wiem coś o tym :/
    Napisz nam, co wyszło!
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie warto uciekać przed problemami, chowanie głowy w piasek nic nie daje ;) jak jest problem to trzeba go rozwiązać :)
    Spróbuj jakoś to wszystko sobie poukładać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Coś wiem o czekaniu. Jednak wydaje mi się lepszym rozwiązaniem niż popadanie w nałogi. Wszystko jakoś się ułoży.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jako najbardziej zdemoralizowana osoba w szlachetnej grupie komentujących powiem ci, że fajnie czasami zapomnieć o wszystkim. Uciekanie nie jest wcale złą metodą, byleby dać radę odwrócić się potem na pięcie, wziąć widły i pójść życiu przykopać.

    Ale lepiej się mnie nie słuchaj, serio, posłuchaj kogoś mądrego. ja po prostu chciałam napisać, co czuję, a nie ci radzić. Żaden ze mnie mentor.

    OdpowiedzUsuń
  9. mam takie samo zdanie... ale Annalina napisała bardzo mądre zdanie, weź je pod uwagę... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. głowa do góry -bedzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  11. nie uciekaj - musisz szczerze pogadać, wyjaśnić, tylko tak może być między wami ok, nawet w sferze czysto koleżeńskiej.
    nie można zmusić nikogo do uczucia, żadnego, nad własnymi uczuciami możemy panować, to trudne, ale mozliwe.
    mam nadzieję ze podejmiesz słuszne kroki, trzymaj sie:)

    OdpowiedzUsuń