środa, 16 lipca 2014

Ciąg dalszy moich marudzeń.

Tak sobie czytam Wasze komentarze i macie we wszystkim rację, ale coś się zmieniło. W sumie to dwie rzeczy: pierwsza to fakt, że nie boję się mu aż tak tego powiedzieć, a druga to iż to nieodpowiedni moment. Wiem, że obydwie rzeczy tworzą w pewnym sensie paradoks, ale nie myślcie sobie że próbuje to odwlec, po wczorajszej sytuacji mniej więcej wiem na czym stoję.
Nie wiem czy wspominałam, ale od lat nie byłam na wakacjach...a teraz moja ekipa tak się zgrała, że z soboty na niedzielę jedziemy do Antonina nad jezioro. I wczoraj wieczorem on i kilka innych osób jechali rezerwować domki. Oczywiście na działce kręciła się wiksa z koprem, ja nie paliłam, bo komuś obiecałam a po za tym, uciekanie przed problemami w takie rzeczy to zwykły strach. Ja znów miałam doła i zachowywałam się jak głupia, odosobnienie i wszystko gdzieś. A jak się jeszcze dowiedziałam, że "ona" jedzie to w ogóle już byłam strasznie smutna. Przyjechali, pogadali...i zaczęli się zbierać, a ja byłam tak smutna że poszłam sama w długą i płakałam, wszyscy krzyczą że mam poczekać, na co ja że chcę być sama. I idę, obok mnie jedzie on i wysiada, że za 10 minut jest i że sobie pogadamy, na co ja że idę do domu. Nie chciał mnie puścić. I tak szłam na chatę, ale w innym kierunku. Nicola krzyczy, że mam poczekać i pogadamy, naprawdę chciałam być tylko obok niego. Idę i on podjeżdża z innym moim kumplem i prosi żebym wsiadła a ja że nie mają się kim przejmować, tylko że mają jechać do domu, a ja sobie popłaczę i mi przejdzie. Jechali za mną kilka minut, aż prawie mnie tam siłą wciągnęli, a ja nie wiem czego ode mnie oczekujesz...Odwieźliśmy mojego kumpla i pojechaliśmy najpierw do sklepu, a potem na takie ubocze żeby pogadać. I on do mnie co się dzieje, a ja że nic i ze naprawdę nie ma się czym przejmować, wkurzył się i to ostro, że po co tak głupio pierdolę. Powiedziałam, że sobie popłaczę...pocierpię, i że będzie dobrze. Nie że mu nie ufam, ale to co się ze mną dzieje tyczy się jego. Zaczęła się rozmowa "o niej"...i po tym zrozumiałam, że on nadal coś do niej czuje, ale jest świadomy tego jaka ona jest, mówił że jej nie ufa, że widzi jak ona gra..tylko że on nie wie co ma robić, to ja pani psycholog do niego, że powinien zerwać z nią kontakt, bo im bardziej ona się nim bawi tym bardziej on cierpi, a rana się nie zasklepia. Że zamiast słuchać serca, które dba tylko dobro innych, powinien słuchać pana albo pani rozumu i pomyśleć o sobie. Nie chciałam mu w ten sposób niczego zarzucać, kierowałam się jego dobrem.On ma teraz za dużo na głowie, nie chcę mu się zwalać z innymi nowinami...on potrzebuje czasu, a jest na dobrej drodze żeby o niej zapomnieć. Powiem Wam, że zapytał mnie czemu jestem tak na nią cięta, na co ja że nie jest mi obojętny i nie mogę patrzeć jak ona go rani, bo w sumie ona nic mi nie zrobiła, ale mam do niej uraz. Nie okłamałam go, ale jest jeszcze inny powód jestem zazdrosna. Zapytałam go dlaczego tak się o mnie martwi i po co sobie mną zawraca głowę, a on że nie jest mu obojętne jak osoba z którą się dobrze dogaduje cierpi, co znaczy że nie jestem dla niego kimś obcym i w pewnym sensie jakoś mu na mnie zależy. Teraz to wiem, a co do wyjazdu powiedziałam mu że nie mam ochoty jechać, a on prosił mnie żebym tak nie gadała, tylko jechała, a ją miała gdzieś. Przemyślę to. Gadałam z nim od po 11 prawie do 2 w nocy, oczywiście nie obyło się bez głupiego sapania mojego ojca, ale na to mam wyjebane. Jak stałam, to jebłam się na łóżko i zasnęłam, choć twierdziłam w aucie że nie chcę spać, ale chciałam go wysłuchać do końca. Hmm..teraz czuję się bardziej odważna i spokojniejsza, choć nic nie będzie proste, wiem i jestem pewniejsza że dam sobie radę. Powiem Wam, że istnieje jeszcze 1 ale granica wieku, bo on jest trochę straszy, zgadujcie ile...ale naprawdę nigdy czegoś takiego nie czułam i nie spotkałam kogoś takiego jak on, on jest tą samą osobowością co ja, dlatego lubię spędzać z nim czas i rozmawiać.
To tyle.

"Słuchaj Pana Rozumu albo jego żony, bo jak słuchasz serducha będziesz czynił tylko rzeczy które leżą w dobrym imieniu innych, a czasem trzeba pomyśleć też o sobie."

10 komentarzy:

  1. Granica wieku to nie granica! Zresztą miłość po to jest, żeby je wszystkie znosić! Cieszę się, że znowu piszesz. A myślę, że wybrany ma 30lat? :-)

    weronikarudnicka.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. najlepiej nie kierować się chwilą, aktualnym stanem duchowym.. Na spokojnie, bez nerwów i uczuć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przejmuj się. Takie życie, ale wszystko co złe kiedyś musi minąć..

    OdpowiedzUsuń
  4. najwazniejsze jest to co Ty czujesz :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiek to tylko cyferka, moim zdaniem jeśli naprawdę coś do niego czujesz to, to się nie liczy. Widać po tym co napisałaś, że zależy Ci na nim. Dobrze, że masz taką osobę do której chciałabyś wrócić. Musicie dać sobie trochę czasu, Ty musisz wszystko przemyśleć a on musi załatwić coś z ''nią''. Nie wiem w sumie nie mieszam się za bardzo, bo tak za dobrze sytuacji nie znam, ciężko określić. Więc raczej nie będę zbytnio doradzać, a mogę życzyć jedynie powodzenia :) Dasz radę bo przecież zawsze dajesz tylko Ci się wydaje że nie dajesz :d
    Miłej nocy, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiek, to nie problem :)
    Ważne by szczerze o tym pogadać.
    Bo jak się nie zaryzykuje, to można dużo stracić.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mi każdy powtarza , że jak pada deszcz to potem musi wyjść słońce.. i to akurat jest prawdą. a wiek to nie problem;)

    Dziękuje za komentarze u mnie i odwiedziny u mnie nowy post www.bela-bloog.blogspot.com jeśli masz ochotę i czas to wpadaj ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajnie, że napisałaś :)
    Facet wydaje się dojrzały...daję mu między 26-28 lat ;)
    Tak czy siak mam nadzieję, że z nim szczerze pogadasz i powiesz prosto z mostu co do niego czujesz.
    Wszystko będzie dobrze :]
    Pozdrawiam Cię i zapraszam do mnie na nowy rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie nowy posty ;) ZAPRASZAM www.bela-bloog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń