poniedziałek, 14 września 2015

November for me

Hejka.
Olek w pracy i zamiast harować, to co robi wchodzi na bloga i pisze notkę.
Miałam napisać dawno, a nie było mnie  ponad miesiąc i nie wiem ile mnie dalej nie będzie. ;(
Oczywiście po powrocie z wakacji kilka dni później siadł mi dysk, nie opłaca się go robić, najlepiej kupić nową jednostkę lub zainwestować w laptop. Co chwilę coś się w nim psuło ... procesor, kabel sieciowy, mam pecha jeśli chodzi o jakieś urządzenia i w ogóle. Chciałam dać znać choć na chwilę, że żyję i mam się całkiem niby okej. Służbowy laptop służy mi do blogowania w obecnym momencie. Póki co rzucono mnie na głęboką wodę, zostałam dziś sama i próbuję sobie radzić. Niektórzy na urlopie, kilka osób na kontrolach, a inne się jeszcze nie stawiły do pracy. Witam w inspektoracie budowlanym :) Pracuję tu dopiero 3 tydzień, uczę się powoli, staram się ogarniać, robię szczegółowe notatki by później nie pytać co po chwilę jak mam zrobić czynność, którą już powtarzałam, jak człowiek czasami przyswaja w krótkim czasie zbyt dużo informacji to może ocipieć, że tak to ujmę.
Zdałam egzamin zawodowy, technik handlowiec pozdrawia! Całkiem niezłe wyniki, choć oczywiście leciał cykor, iż oblałam, jednak duma mnie rozpiera z tego powodu, tylko co ja robię w administracji budowlanej? Stażuję się przez pół roku, by mieć co wpisać CV i dalej szukać pracy. KOCHAM POLSKĘ!
Babcia tak ponad miesiąc straszyła, a dziś ma się lepiej jak nie jeden emeryt, jestem pewna że albo upały jej tak zaszkodziły, lub był to chwilowy stan agonii, czytałam że może tak się zdarzyć! Także cieszę się, że czuje się okej!
Pana A. pocałowałam w dupę i pozdrowiłam go środkowym palcem, okazał się pierdolonym lovelasem, który tylko zabawiał się mną, być może mając 10 innych lasek na boku, nie wiem skąd faceci mają takie skrupuły, a ja gównianą naiwność i wiarę w ludzi, ale nie Dzień Dziecka się skończył i prowadzę solidne porządki w moim życiu. Był tydzień dobrego nastawienia, a wrzesień miechem rzucania palenia, idzie kijowo, bo póki co stoję na ograniczaniu i nie rusza się dalej, ale spokojnie... czas, nie wszystko od razu. A. się poszedł grzebać to Ola poznała już kolejnego chłopaka, to znaczy jestem na etapie przyjaźni. Nie myślcie sobie, że jestem jakąś laską co zmienia facetów jak obuwie, ostatni raz w związku byłam około 3 lat temu, później były przelotne romanse, które kończyły się tak szybko jak zaczynały. Nie mam wielu wymagań, bo wygląd czy kasa, auto to nie ma znaczenia, a osobowość. Zauważyłam iż nie ma serio nic bardziej interesującego w człowieku.
Co do zdrowia, będę musiała się leczyc przez pół roku, wyszło mi jakieś cholerstwo i teraz muszę zapobiegać, a co to to aż wstyd się przyznawać, ale spokojnie nie zarażam.
Koniec wakacji minął w dobrym klimacie, oczywiście jakieś dołki się zdarzały, prawdę mówiąc nie należę do ludzi co cały czas chodzą ze smajlem na ryju. Były ogniska, dużoo aktywności ruchowej w siatkówce, spacery, grille i posiadówki. :)
Tęskniłam za tym miejscem, tak jak za pisaniem, szczerze nie mam tyle wolnego czasu, niby weekendy wolne, ale to człowiek chce odpocząć. Znów wróciłam do czytania, mojego kochanego kina, ale i znów mam parcie na skecze i kabarety. Chcę niedługo wyjść albo pojechać do kina, lecz czekam na pierwszą wypłatę. Obcięłam włosy na krótko, mam teraz takie fale jakich Dunaj nie widział.
Idzie jesień i idzie co brak witamin, słońca, zimno i dopadające mnie często chandry, już powoli mi się zdarza, że wieczorami płaczę bez powodu, mam typowego agresora, smutno jak nigdy, człowieka zadręczają myśli o przyszłości, zbyt często powraca do przeszłości i wychodzi jeden, wielki burdel w głowie. Ostatnio stale słyszę komplementy, że jestem cudowną osobą, mam dobre serducho, że nie dostrzegam swojej inteligencji... im więcej tego się zbiera, tym gorzej się czuje, nie jest to mówione by było odbierane jako lizanie dupy, bo widać szczerość na twarzy, jednak kiedy porównuję siebie do tych cech z przeszłości, to kreska idzie na to słowo, nie umiem tak, od razu proszę daną osobę by przestała i by nie dostrzegała we mnie rzeczy których serio nie ma.
Jeśli chodzi o przyjaciół, to niektórym moim znajomym wydaje się, że robienie ze mnie opcji nr 2 to nic takiego, a ja uważam że to zwykłe świństwo. Oczywiście przeczuwałam to intuicyjnie, a gdy zamieniłam słowo z jedną, drugą osobą wiedziałam na czym stoję. Nie pozwolę sobie, ja też mam swoje uczucia, bo nie jestem jakimś pierdolonym kamieniem, oczywiście nie mogę komuś robić kazań, bo muszę udawać że o niczym nie wiem, a gadanie o podejrzeniach bez odpowiednich argumentów i dowodów to bezsens. Stwarzam tzw. program dystansowy, rozmawiam z tymi osobami, toleruję ale nie wchodzę w żadne głębsze relacje. I chyba najlepiej na tym wyjdę, bo jeżeli moja najlepsza kumpela pamięta o mnie wtedy jak jej chłopak nie ma dla niej czasu, a inni znajomi są w trasie, i gdy mnie potrzebuje oraz wsparcia w razie problemów czy przed operacją byłam, a sama gdy ja denerwowałam się czy nie mam nic poważnego, gdy odniosłam sukces zdając zawodowy, idąc do pierwszej pracy... nie zainteresowało ją to. Nie wymagam wiele od ludzi, ale człowiek zawsze lepiej czuje się zauważalny przez ludzi dla niego ważnych. Można mówić i dzielić się wiadomościami, ale dzielimy się na tych co przyjmują to do wiadomości i resztę mają w pompie, oraz tych co wyjątkowo się cieszą razem z nami, to jest prawdziwe i piękne. Przeraża mnie też ta cała dorosłość, to takie poważne i jakoś nie potrafię się odnaleźć. Skończyłam w sierpniu 20 lat i nie jestem nastolatką, jestem kobietą która prowadzi już życie na własny rachunek, bez zmiłuj. Chcę się realizować, spełniać marzenia, lecz czasami się nie da, bo każda furtka zatrzaskuje Ci drzwi przed nosem i co począć? Dobijać się oknem!

Ps. Wrócę najszybciej jak się da :)