poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Sprwozdanie z wakacji.

Hejka, znów wpadłam na moment by zdać sprawozdanie z wyjazdu i uciec, bo mam ciężką sytuację. Dzisiaj byłam pożegnać się z moją babcią, jest bliska przekroczeniu granicy na 2 świat, nie poznaje już nikogo oprócz tych którzy przebywają z nią na co dzień. Moja mama i ja byłyśmy dziś dla niej obce. Popłakałam się. Nie miałam z nią nigdy Bóg wie jak wielkiego kontaktu, ale bywałam u niej na wakacjach i odwiedzałam ją gdy miałam taką możliwość. Czuję, że obietnica dotycząca zostania, bo nikt nigdzie się nie wybiera jest błędna. Każdy przychodzi i odchodzi, bo ludzka świeca a dokładnie jej knot pali się do pewnego momentu, czasami się mruży by na nowo się rozpalić, ale kiedyś i tak zgaśnie. Dopada mnie emocja, której do końca nie potrafię nazwać jest dziwna... Wróciłam z wakacji, niby powinnam mieć naładowane baterie plus dodatkowe akumulatory, ale tylko się wkurwiam. I to drobnostki, nie wiem jakim cudem pisze tego posta, bo mojemu kompowi padł znów dziś rano dysk, na telefonie nic mi nie działa, próbuje go jakoś ratować, ale dupa. Ojciec ma wolne i się zabawia. Na dodatek tęsknie za A. i znajomi, którzy dobijają mnie gadaniem, że mam się wyluzować bo wysysam z nich dobrą energię chodząc tak przyjebana. A co mam cieszyć papę jak nic mi nie gra i nie czuję się szczęśliwa? To chore. Brak akceptacji. To pierdolone zmęczenie życiem, patrzysz na wszystko i nie wiesz jak masz działać, bo nie masz siły na wszystko, za co się najpierw zabrać. Cierpliwość nie pomaga, a nerwy tylko puszczają. :(

Mieliśmy na wakacje jechać 3 osobowym składem, ale jeszcze wpadły 2 osoby. Pełne auto. W sumie to spoko, taniej na paliwo, zrzutka na żarcie = lepsze obiady, więcej żartów, plus to jechała moja najlepsza przyjaciółka z chłopakiem. (chwila bo łzy mi lecą, 3 oddechy i zaraz ciąg dalszy posta) Mieliśmy wyruszyć wieczorem w poniedziałek, ale pojechaliśmy w poniedziałek rano. Ogólnie było takie kręcenie, że to koniec, ale mniejsza. W aucie śmiechy, żarty, Ola robiła za Dj, rozmowy, cisza, płacz. Zajechaliśmy koło 15 godziny (jakieś 4 godziny drogi, ponieważ był korek 3km z powodu wypadku za Wrocławiem, jak zobaczyłam kałuże krwi i wgniecione auto to mnie zmroziło,) szybka rozpakówa zmieniła się w 6dniowy bałagan, poznaliśmy babcię Marysię, pojechaliśmy na zakupy, zrobiliśmy pyszny obiad wspólnymi siłami, chwila odpoczynku, i zwiedzanie terenu, piękne stawy i spacerek na wodospad Kamieńczyk i tradycyjnie ognisko, na którym nie byłam z powodu ekstremalnego bólu głowy, zapewne od ciśnienia. Nigdy nie byłam za granicą, a że Szklarska Poręba leży niedaleko Czech, to na 2 dzień z samego rano wycieczka do Harrahova, jest tam skocznia, którą często można zobaczyć w TV kiedy są skoki narciarskie, widoki z niej piękne. Po powrocie zakupy w Biedronce, gotowanie Spaghetti i ruszamy na wspinaczkę na Skałki Miłości, Wysoki Kamień, ze mną po górach się nie chodzi bo zrzędzę, marudzę jak mi się nie chce, a jak do chóru dołączyła Nicola to anielska cierpliwość to za mało. Wieczorem znów ognisko, na którym się pojawiłam, jednak odpłynęłam pierwsza z powodu zmęczenia. W 3 dzień wybraliśmy się nad rzekę Kamienną, do której Ola wleciała poślizgując się na kamieniu, nic nowego, moja koordynacja ruchowa jest równa zeru. Wszyscy beka, ja także sama z siebie. Następnie wdrapaliśmy się na Krucze Skały i podziwialiśmy widoki, zahaczyliśmy potem o hotel Bornit, pojechaliśmy na 15 piętro windą i weszliśmy na taras, by ujrzeć stamtąd także okazałości. W piątek mieliśmy wrócić jednak wyjazd przerzucił się na sobotę, a z niej na niedzielę rano, gdzie wyjechaliśmy po południu (y) Wycieczka tym razem do Karpacza, mieliśmy się wspinać na Śnieżkę ale zajechaliśmy zbyt późno, a podróż w obydwie strony koło 7 godzin, nam zależało na wspinaczce, a nie na jechaniu wyciągiem. W ten sam dzień udaliśmy się do Karkonoskiego Parku Narodowego, ja znalazłam bilet na parkingu i weszłam za darmo. :) Wodospad Szklarka w swojej okazałości był cudowny, w ogóle  zdzierżyli mnie za kibel 2 zł! A w krzakach bym miała za free, jednak tyle ludziów tam łaziło, że masakra. I tradycyjnie stało się zadość ognisko, kiełbaski i pieczony chlebek. W sobotę już dzień na spokojnie, wstaliśmy późnym rankiem, ogarnęliśmy się, pojechaliśmy nad Staw, stamtąd na pizzę do najlepszej Pizzerii Kaprys w Szklarskiej Porębie, z wygórowanymi cenami, gdzie pizza była sucha, a w schabowym były włosy, później nad Kamienną, gdzie już się pilnowałam by nie wlecieć do wody. I znów ognisko, potem spacerek po mieście nocą na boso i zaczepka od turystów "Boso to idą nasi". A wczoraj powrót gdzie miałam być w domu o 16, a byłam 3h później. Wstąpiliśmy do zamku w Bolkowicach, a kolejny przystanek to było żarcie. Zajeżdżam do domu, patrzę mam wymalowany pokój w kolorze niezidentyfikowanym (połączenie zielonego-żółtego). No comment.  Ogólnie to przez cały wyjazd nie napisałam ani jednego smsa, odbierałam tylko numery których nie znałam, a takie były 2 okazały się to moje znajome i od mamy. Zero internetu, bez którego przeżyłam ponad 5 dni. Dałam radę! Byłam pierwszy raz za granicą, byłam z nowymi osobami na wakacjach na taki okres czasu, byłam w górach pierwszy raz od 8 lat jakoś tak, pogoda bardzo dopisała, nawet nie spadła kropla deszczu, w przedostatni dzień grzmiało i błyskało się ale no przeszło bokiem. jechałam windą tak wysoko i nie bałam się. Przez cały wyjazd wypiłam może pół piwa, gdy reszta cały czas szalała. Widziałam spadające gwiazdy. (sierpień to ich okres). Rozmawiałam z Ukraińcami i się dogadałam, widziałam dużo nowych narodowości, co było ciekawym doświadczeniem. Babcia Marysia to był gniot, trochę nie słyszała, więc jak coś zrozumiała to źle odpowiadała. Przykładowo kolega pyta się jej czy robi wino, a ona róbcie co chcecie. Innym razem jej wnuczka pyta się czy się opala, a ona że idzie sobie trochę narwać owoców na ogródek. Śmieszna sytuacja była podczas jednego z obiadów jak puściła bąka, w sumie to naturalne. My odżywialiśmy się dobrze: pesto, spaghetti, pizza, risotto, ziemniaczki z kotletem i surówką. Całość kosztów płaciła koleżanka kartą i podzieli przez 5, wszystko koło stówy, a ja straciłam tam około 50 zł w ciągu tych kilku dni, więc wyjazd zamknie się w przedziale około 150 zł. Jestem zadowolona, kolega robił mnóstwo zdjęć, powinnam zdążyć je zgrać do końca tygodnia, mnóstwo anegdotek i żartów, aaa mam kumpla który jest wysoki, szczupły, i rudy z taką kozią bródka, jeden kolo wyglądający jak Bob Marley wyjechał do niego z tekstem że wygląda jak Kudłaty ze Scooby Doo. Nie wiem czy jeszcze tam wrócę, wolę spędzać wakacje a nowych miejscach, a po za tym góry to nie moja liga, za dużo spadów w górę i w dół. Może kiedyś. Za to jest o wiele chłodniej i jest czyste powietrze. Przepraszam za chaotyczny post, ale to w końcu ja.
Trzymajcie się! Życzę Wam udanych urlopów tak jak mój :))))
Ps. Niedługo foty!

8 komentarzy:

  1. Fajny wyjazd, nie ma co... Karkonosze to jedne z najpiękniejszych gór, jakie widziałam.
    To aż dziwne, że pojechało wiecej osób, niż miało, u mnie jest zawsze na odwrót-wszyscy się na koniec wykruszają :P
    Bardzo lubię Czechy i Czechów, nie mam możliwości jechać dalej za granicę, więc doceniam to, co mam. A to fajny naród. No i rozwala wszystkich ich język. Podobno ich nasz też śmieszy...
    2 zł za kibel to nie jest dużo, naprawdę, szczególnie w karkonoszach. Tam jest jedna zasada- im wyżej, tym droższy kibel, niestety.
    Tanio wam wyszło, serio :D
    Ja bardzo lubię łazić po górach... Ale ja mam ADHD, po prostu muszę się wybiegać :D
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałaś cudowne wakacje! :-) Zazdroszczę! Ja dopiero urlop od piątku! :-)

    weronikarudnicka.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej to ciekawy miałaś wyjazd! Fajnie w sumie tak pojechać sobie w góry. Przykro mi z powodu babci, ale tak jak napisałaś ''każdy knot kiedyś gaśnie'' czy prędzej czy później to i tak nieuniknione. Za wyjazd rzeczywiście bardzo tanio Wam wyszło jeszcze jak za takie atrakcje no i wiadomo - wspomnienia, bo w końcu to się liczy najbardziej. Cóż Ci mogę życzyć? Poprawy humoru oczywiście, ale każdy czasem ma ''gorsze dni''. 3maj się ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdroszczę wyjazdu, bo góry i w ogóle! No mega! Kurde przykro z powodu babci. :( Niestety ludzie przychodzą i odchodzą czasami nawet nie wiemy kiedy. ;/ Smutne to.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie łatwo jest pożegnać sie z bliska osoba. Niekiedy nie ma nawet mozliwosci pozegnania sie bo ktos juz odszedł...Niestety taka kolej rzeczy.

    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  6. O rany, pamiętam jak musiałam się żegnać z dziadkiem i moją ciocią kiedy mieli umrzeć. Wiem co to znaczy i jakie to ciężkie chwile. :(

    Co do wakacji, tylko pozazdrościć :) Sama chętnie bym sobie pojechała, ale póki co nie mogę ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przykro z powodu babci. Niełatwo jest żegnać się z bliskimi.
    Super wyjazd wam się udał. Tym bardziej,że na prawdę wszystko tanio wyszło. W Czechach byłam raz, na jeden dzień. Zrobiliśmy sobie taką wycieczkę na zimowisku i chyba byłam jedyną osobą, która się cieszyła z tego powodu (prawie wszyscy byli ze śląska i juz nie raz odwiedzili Czechy, ja do granicy mam trochę dalej).
    Jeszcze nigdy nie miałam takiej sytuacji, że ktoś nowy doszedł. Szczerze mówiąc wydaje mi się to dziwne, bo raczej spotykam się z tym,że towarzystwo się wykrusza.
    Też nigdy nie byłam przekonana do gór, ale w ostatnim czasie je nawet polubiłam.
    Ważne,że wyjazd się udał!

    OdpowiedzUsuń