Takiej suki, to nawet jeszcze ja nie znałam, nikt nie znał, a wiecie kto nią jest? Nadzwyczajnie ja, od kilku dni...jestem upiorem samej siebie, nie szanuję niczego i nikogo, a wiecie czemu? Bo mnie nikt nie szanuje, więc odwracam kijek, czuję się jak gówno, nie pozwolę nikomu więcej tak mnie traktować, porzucam wszystkich bo i tak nikomu do szczęścia nie jestem potrzebna, stawiam na samotność, tak znów będziecie czytać że jestem sama, ale nie musicie, nikogo nie zmuszam. Jestem po próbnych, nie wiem na ile miałam sił by pisać, coś sobie powtarzałam. Wiem, że i tak nie zdam, pechowiec cały czas ma przesrane. Życie po za tym wlecze się, chcę wyjechać, albo spać, stany depresyjne są silne i silniejsze o wiele niż rok temu, tylko niestety już nie korzystam z pomocy specjalisty. Ale jeden jest plus całej historii pogodziłam się z 1 sytuacją, jest neutralnie, moje uczucie uschło i wnioski z życia są większe, doświadczenie. A wiecie jak uciekam? W książki, w muzykę a nie jak kiedyś w pewne klumpy. Jeszcze niedawno było dosyć pozytywnie, ale dziś znów klękam...świat jest piękny, ale ludzie to kurwy, więc izolacja i maska, aktorstwo za jakiś czas będę miała we krwi. To tyle zrzędzenia....nie po-komentuję bo matma czeka, ale na etat wracam w grudniu, obiecuję (y).
Ps. nie jestem pesymistką, ale dobrze poinformowaną optymistką.
"Winę za rozczarowania ponosi nasza fantazja."
czwartek, 27 listopada 2014
czwartek, 6 listopada 2014
Nie zostawiaj mnie, wszyscy mnie zostawiają, przecież nie chciałeś być taki jak wszyscy.
no hej,
pusto tu ostatnio jakoś, nie? no nie ma mnie, choć dziś nie mając czasu, kładę na wszystko i piszę kilka linijek.
myślicie, że jak jest? lepiej, stabilnie? raczej standardowo, czyli realistycznie.
żyję, mam się w miarę chujowo, są chwile gdy naprawdę jest to sen, przytuli mnie (z nikim nie jestem), ale reszta to już zły sen, szkoła gdzie nie dają żyć...próbne matury tuż, tuż....a ja zamiast się przygotowywać uczę się na bieżące sprawdziany, soboty zajęte...dom w którym zawsze byłam czarną owcą, kimś kto jest pomiatany, grono znajomych gdzie czuję się niedoceniana, wykorzystywana, obojętna....emocjonalnie to totalny śmietnik, rozpierdol, bałagan, nie mogę przestać myśleć o pewnych sprawach, płacz stał się nałogiem, mam dosyć wszystkiego, siebie, chcę stąd zniknąć, to i tak nie ma sensu, ja i moje życie, bo po co ten cały syf? i tak jestem, bo jestem, nie mam czegoś i kogoś kogo się trzymam, nie potrafię już nawet zlepić kilku zdań jak bym chciała, jestem nikim, jestem zerem.
pusto tu ostatnio jakoś, nie? no nie ma mnie, choć dziś nie mając czasu, kładę na wszystko i piszę kilka linijek.
myślicie, że jak jest? lepiej, stabilnie? raczej standardowo, czyli realistycznie.
żyję, mam się w miarę chujowo, są chwile gdy naprawdę jest to sen, przytuli mnie (z nikim nie jestem), ale reszta to już zły sen, szkoła gdzie nie dają żyć...próbne matury tuż, tuż....a ja zamiast się przygotowywać uczę się na bieżące sprawdziany, soboty zajęte...dom w którym zawsze byłam czarną owcą, kimś kto jest pomiatany, grono znajomych gdzie czuję się niedoceniana, wykorzystywana, obojętna....emocjonalnie to totalny śmietnik, rozpierdol, bałagan, nie mogę przestać myśleć o pewnych sprawach, płacz stał się nałogiem, mam dosyć wszystkiego, siebie, chcę stąd zniknąć, to i tak nie ma sensu, ja i moje życie, bo po co ten cały syf? i tak jestem, bo jestem, nie mam czegoś i kogoś kogo się trzymam, nie potrafię już nawet zlepić kilku zdań jak bym chciała, jestem nikim, jestem zerem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)